Ziemia Święta - Izrael / Autonomia Palestyńska
Kiedy
usłyszymy słowa, „Ziemia Święta”, zmrużymy oczy - w wyobraźni zobaczymy miejsca,
o których wielokrotnie się mówi, słyszy i czyta.
Wyobrażamy
sobie maleńką stajenkę, na skraju niewielkiej wioski Betlejem, w której
przyszedł na świat – Jezus. Pochyloną nad nim Marię i Józefa. Wyczuwamy zapach
siana i dreptające po słomie zwierzęta. Wyobrażamy sobie Nazaret, gdzie
Archanioł Gabriel oznajmił Marii radosną wieść, która zmieniła losy świata.
Miejsce, w którym Jezus przy boku Józefa uczy się stolarki. A może zobaczymy
górę porośnięta drzewami oliwnymi, w cieniu których naucza Jezus. Wyobrazimy
sobie olbrzymie Jezioro Galilejskie, nad którym Jezus czynił cuda, napełniając
Piotrowi sieć i powstrzymując nawałnicę, zamieniając wodę w wino na weselu w
Kanie Galilejskiej, a także rozmnażając
pięć bochenków chleba i dwie ryby w niedalekiej wiosce El Tabgha, czym nakarmił
5000 osób. Może usłyszymy głosy zza potężnych murów Jerozolimy, gdzie wąską
kamienną uliczką, pomiędzy nawołującymi handlarzami i głosami żołnierzy,
zbroczony krwią idzie Jezus niosący na swych ramionach krzyż. Szlochy niewiast
i gwar przeciskającego się tłumu gapiów. W końcu Golgotę, na której stanęły
krzyże i gdzie zakończyło się ziemskie życie Zbawiciela. Czy wystarczy nam
wyobraźni, aby to wszystko zobaczyć, pojąć i zrozumieć?
Jednak,
kiedy w końcu zdecydujemy się tam pojechać i otworzymy szeroko oczy, nasze
zmysły zaczynają chaotycznie konfrontować z rzeczywistością, z tym, co czujemy,
widzimy i słyszymy w tym magicznym miejscu.
Współczesne
Betlejem, to gwarne miasteczko otoczone betonowym murem, pilnie strzeżonym
przez Izraelskich żołnierzy, pełne sklepików i kramów. Przed Bazyliką
Narodzenia Pańskiego, przypominającą średniowieczną fortecę, kłębi się tłum czekający
na wejście. Dopiero, kiedy schylimy głowę by przejść przez maleńkie drzwi do
środka, i znajdziemy się w ciemnej ascetycznej nawie świątyni, czujemy że czeka
nas coś niezwykłego. Wąskimi schodkami idziemy w dół do Groty Narodzenia. Przed
nami, na kamiennej podłodze srebrna gwiazda wypolerowana ustami i dłońmi
milionów pielgrzymów. Nad nią niewielki ołtarz z napisem „ Tu narodził się
Jezus Chrystus z Marii Dziewicy”.
Niestety
nie możemy zostać tu dłużej. Krótka modlitwa, pamiątkowe zdjęcie i dyskretne
klepnięcie w ramię przez duchownego to znak, że za nami czeka jeszcze kilkaset
osób.
Kilka
kilometrów dalej, Jerozolima – kilometr kwadratowy powierzchni, 20 tysięcy
mieszkańców, setki kościołów, plątanina wąskich uliczek, w których można łatwo się
zgubić – oto Jerozolimskie Stare Miasto. To tutaj, na tej niewielkiej powierzchni
współistnieją obok siebie, trzy wielkie monoteistyczne religie świata. Codziennie
w stronę Jerozolimy kierują swoje myśli miliony wyznawców judaizmu,
chrześcijaństwa i islamu. Tu splatają się drogi pielgrzymów żydowskich,
chrześcijańskich i muzułmańskich.
Każdy
chrześcijanin przybywający do Jerozolimy, swoja pielgrzymkę zaczyna przy bramie
Św. Szczepana, gdzie rozpoczyna się Via Dolorosa – Droga Krzyżowa. Wszyscy
przeciskają się jak 2000 lat temu pomiędzy stosami pomarańczy i oliwek.
Sprzedawcy nawołują ,a tragarze sprawnie manewrują swoimi wózkami. Trudno tu o
chwilę samotności i zadumy nad losem Chrystusa. Czasami się to udaje,
odnajdując kolejne stacje w niewielkich kościółkach i kaplicach. Większość stacji
to tylko znaki na murach domów. Ale pamiętajmy, że współczesna Via Dolorosa to
hipotetyczna droga wytyczona dopiero w XVIII wieku. Ewangelia nie podaje dokładnych
danych o Drodze Krzyżowej.
W
końcu jesteśmy przy Bazylice Grobu Świętego. Współczesna Bazylika, przytłacza
pielgrzymów wielkością, której nie widać na zewnątrz. Jest budowlą z okresu krzyżowców
ze śladami bizantyjskiej przeszłości. Wewnątrz panuje mrok rozświetlany lampami
olejowymi. Tłumy czekające w długich kolejkach, gwar i pośpiech w zwiedzaniu
powodują, że trudno się skupić, by przeżywać ból i cierpienie Jezusa. Obecnie
świątynią opiekują się przedstawiciele różnych chrześcijańskich wyznań, z
których każdy ma swoje kaplice i ołtarze. Stromymi schodami idziemy na Golgotę.
Stojąc w tym wnętrzu, niezwykle trudno wyobrazić sobie sceny ukrzyżowania,
które miały miejsce na otwartej przestrzeni, na wzgórzu. Dziś to miejsce
znajduje się pod kopułą Kaplicy Ukrzyżowania.
Pochylamy się by przez szyby
oglądać wapienne ściany Golgoty oraz oprawiony w srebro otwór. Tutaj trzeba
odważnie włożyć rękę, a może uda się dotknąć miejsca, w którym stał krzyż.
Pod
wielką kopułą Bazyliki Grobu jest jeszcze jedno miejsce, którego nie można
opuścić. To Kaplica Grobu Pańskiego - miejsce złożenia ciała Chrystusa. Edykuł
Grobu Świętego -„kościół w kościele” stoi w centralnym miejscu Bazyliki otoczony
potężną rotundą. Do wnętrza opiekujący się kaplicą duchowni wpuszczają po kilka
osób. Obowiązuje zakaz filmowania i fotografowania. Trzeba mocno się pochylić,
aby wejść do kaplicy Anioła, na środku której znajduje się mały ołtarzyk –
według tradycji – wykonany z kamienia którym był przykryty grób Jezusa.
Jeszcze większy ukłon i znajdujemy się w maleńkim
pomieszczeniu, zajmowanym w połowie przez sarkofag, pod którym znajduje się
Grób Święty. Płyta grobowa jest odsuwana raz na kilkaset lat. Według relacji z
XVI wieku, pod płytą jest wnęka, dalej kolejna płyta i wreszcie komora grobowa,
o której nic bliżej nie wiadomo.
Nastrój miejsca udziela się każdemu.
Opuszczamy to niezwykłe miejsce, przesiąknięte
historią i wiarą. Miejsce które koniecznie trzeba zobaczyć. Dla turystów,
wspaniałe zabytki i bogata historia, dla pielgrzymów, obrazy, które zaczynają
łączyć się z tekstem Pisma Świętego.
Taka jest cała chrześcijańska Jerozolima. Każdy jej
fragment ma swoją historię, pełną niezwykłych wydarzeń zapisanych w Biblii.
Miliardy ludzi na całym świecie wierzą, że to
jerozolimskie wzgórze jest niezwykłe. Zanim jednak stało się święte, było
świadkiem różnych wydarzeń. Zgodnie z przekazem wzgórze, zwane w czasach
biblijnych Moria, było miejscem, na którym Abraham miał złożyć swojego syna w
ofierze Bogu. Król Salomon wzniósł tutaj świątynię ku czci Jahwe. Niemal cztery
wieki później świątynię Salomona zburzyli Babilończycy. Chociaż po powrocie z
niewoli babilońskiej Żydzi odbudowali swoją świątynię, ostatecznie została
jednak stracona, gdy zrównali ją z ziemią Rzymianie. Wszystko znów się
zmieniło, kiedy w pierwszej połowie VII wieku Jerozolimę podbili Arabowie.
Najważniejszym miejscem na wzgórzu była skała, na
której Abraham miał złożyć ofiarę z Izaaka, jak wierzą chrześcijanie i żydzi, a
Mahomet, według wierzeń muzułmanów, został wzięty do nieba. Święty głaz został
ukryty pod złotą kopułą, meczetu Umara, choć właściwa jego nazwa to Kopuła na
Skale lub Świątynia Skały. Dzisiaj modlą się tutaj muzułmanie, a złota kopuła
meczetu stała się najbardziej rozpoznawalnym elementem Jerozolimy.
Jest
jednak miejsce, którego nie można ominąć będąc w Izraelu i Jerozolimie. Ściana
Płaczu - to z kolei największa świętość religijna narodu żydowskiego. Choć
świątynia od niemal 2000 lat nie góruje już nad Jerozolimą, wyznawcy judaizmu
wierzą, że boska obecność nigdy nie opuściła jej murów. Bywa, że w tej
„synagodze pod gołym niebem” modli się razem nawet 100 tysięcy żydów. Plac
przed Ścianą Płaczu podzielony jest na dwie strefy, małą, południową
przeznaczoną dla kobiet i północną, większą i zwykle bardziej zatłoczoną, dla
mężczyzna. Ubrani na czarno chasydzi kiwają się do przodu i do tyłu w transie
modlitewnym. Co pewien czas robią przerwę, by przytulić się do ściany i
ucałować kamienie. Przybywając tutaj zgodnie z tradycją, wkładają pomiędzy
kamienie karteczki z prośbami do Boga. Jest ich tak wiele, że raz w miesiącu
ściana jest z nich „oczyszczana”, aby zrobić miejsce dla nowych próśb. Wyjęte z
muru kartki zakopywane są na zboczu Góry Oliwnej.
Jerozolima nieustannie się zmienia. Przez ostatnie
2000 lat, powstawały świątynie jedna na gruzach drugiej. Z krajobrazu zniknęła Golgota
i góra Syjon, a na Górze Oliwnej długo można by szukać gajów oliwnych. Do
dzisiaj pozostało jednak kilka drzew w
miejscu zwanym Ogrójec, pod którymi prawdopodobnie modlił się i został pojmany
Jezus.
Trudno tu zwiedzić wszystkie miejsca związanych z
tradycją chrześcijańską. A przecież Jerozolima to nie tylko chrześcijanie. To
prawdziwy tygiel, narodowości i wyznań. I żadne opowieści, czy filmy nie
zastąpią bycia tutaj. To jedno z nielicznych miejsca na świecie, do którego
trzeba przyjechać, by zobaczyć, dotknąć i uwierzyć.
Komentarze
Prześlij komentarz